Zamek w bajkowej krainie

Tym postem, a właściwie już poprzednim zatytuowanym „Lindau – u podnóża Alp”, chciałabym rozpocząć kolejną serię wpisów. Tematyka pozostaje ta sama, dalej będą obracać się one wokół podróży, jednak tym razem skupię się na bliższych nam geograficznie Niemczech, Francji i krajach Beneluksu. Dlaczego taki wybór? Odpowiedź jest prosta (a w zasadzie nawet dwie): obecnie mieszkam w Stuttgarcie w południowo-zachodnich Niemczech, co daje możliwości jednodniowej wizyty w jednym z wymienionych krajów. Rano możemy delektować się preclami, do obiadu popijać alzackie wino, a po kolacji wybrać się na spacer po starówce Luksemburga. Po drugie, jak już wspominałam wcześniej, mieszkając w danym miejscu, skupiamy się z mężem, by poznać najbliższą okolice zamiast lecieć na wakacje na drugi koniec świata (wakacje w Kambodży muszą więc jeszcze trochę poczekać).

Studiując w Polsce marzyłam o piknikach na Polach Marsowych w cieniu wieży Eiffla, na zbiorach we Francji śniłam o kolorowej Barcelonie, pracując w Londynie spokoju nie dawały mi cieplejsze, egzotyczne kraje i tak nieustannie. I tak trzy lata mieszkania w stolicy Anglii zaowocowały dogłębnym jej poznaniem, ale niestety nie przełożyły się na wizyty w innych częściach państwa, czego trochę żałuję. Stosunkowo niedawno zdałam sobie sprawę (nieoceniona jest w tym zasługa mojego męża), że wszędzie znaczy nigdzie. Że liczy się tu i teraz. Że wszystkiego i tak nie zdążę zwiedzić, sfotografować, poznać od strony mieszkańca, bo życie zwyczajnie jest na to za krótkie! No chyba, że rzuci się wszystko i pojedzie w świat tak jak Kacper Godycki-Ćwirko bohater „Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata”, który notabene dołączył niedawno do grona moich idoli. Ale wracając do tematu, nie każdy musi od razu pozbywać się całego dobytku i skakać w odchłań oceanu, da się to również zrobić łagodniej, co nie znaczy mniej świadomie. Bo właśnie cały sęk tkwi w świadomości! Musimy być świadomi tu i teraz, tu, gdzie aktualnie żyjemy, pracujemy, mieszkamy. Nie oznacza to, że jestem przeciwna dalekim podróżom, co to to nie. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że w większości przypadków wcale nie trzeba wybierać wycieczki z kolorowych magazynów, zbierać na wakacje latami, oszczędzając każdy grosz, by później wydać go z hukiem w przereklamowanym hotelu w jeszcze bardziej przereklamowanym kurorcie, gdzie w sezonie turyści się zadeptują, a na stolik w restauracji trzeba czekać godzinami. Jestem głęboko przekonana, że pod każdą szerokością geograficzną (może poza drastycznymi przykładami obszarów zdewastowanych przez człowieka w wyniku zanieczyszczenia środowiska czy wojen) znajdują się nietuzinkowe, magiczne miejsca. Kiedy pokazywałam Chińczykom zdjęcia zrobione w mojej rodzinnej miejscowości Srebrnej Górze, to szeroko otwierali oni oczy, a na twarzy malował im się szczery uśmiech, że takie czarujące miasteczka istnieją gdzieś tam na drugim końcu świata, o których nigdy nie mieli pojęcia. I analogicznie: przebywając w Chinach, potrafiłam zostać oczarowana roślinnością, pejzażami, architekturą, na którą rodowici mieszkańcy dawno przestali już zwracać uwagę, bo najnormalniej w świecie do niej przywykli!

Tym dość długim wstępem chciałabym zachęcić do odkrywania tego co za rogiem, tego co nam spowszechniało, niby tak normalnego, że przestaliśmy dostrzegać w tym piękno. Jeśli zatraciłeś w sobie moc cieszenia się z przydrożnych lip, bo wolałbyś, żeby to były palmy, zabierz na spacer kilkuletniego bratanka, jeśli jeszcze nie masz własnych dzieci. On najlepiej pomoże ci odkryć na nowo otaczającą Cię rzeczywistość. Tylko proszę, wsłuchaj się uważnie w jego wszystkie „ochy” i „achy”.

zamek Hohenzollern (1)

Na wycieczkę do zamku Hohenzollernów wybraliśmy się w tamtym roku w styczniu, gdy w Stuttgarcie nie było już ani grama śniegu. Przez cała zimę odkładaliśmy tę wizytę, aż pewnej niedzieli stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać, chwyciliśmy mapę i wsiedliśmy do auta. Po niecałej godzinie byliśmy już na miejscu. Rozpieszczeni słoneczną pogodą w mieście, nie spodziewaliśmy się tak diametralnej zmiany klimatu kilkaset metrów wyżej. Ja, zupełnie nieprzygotowana na oblodzoną drogę pnącą się na szczyt, szybko zaczęłam żałować, że założyłam adidasy i wiosenną kurtkę. Drzewa oblepione śniegiem i niesamowita panorama z góry, wynagrodziły stokrotnie wszystkie trudy związane z zimnem i innymi napotkanymi niedogodnościami.

zamek Hohenzollern (3)

zamek Hohenzollern (2)

zamek Hohenzollern (9)

zamek Hohenzollern (7)

zamek Hohenzollern (6)

zamek Hohenzollern (5)

zamek Hohenzollern (4)

zamek Hohenzollern (11)

zamek Hohenzollern (12)

zamek Hohenzollern (10)

zamek Hohenzollern (8)

Podejrzewam, że o tej porze również i w tym roku leży tam śnieg, biorąc pod uwagę fakt, że w Stuttgarcie temperatura oscyluje około kilku stopni powyżej zera. Ostatnim razem nie udało nam się niestety zwiedzić wnętrza zamku, ponieważ nie można wejść do niego samodzielnie. Zamek stawia na tradycyjność, każda z wizyt odbywa się pod okiem profesjonalnego przewodnika, co tym samym zapewnia pracę 100 osobom. W moim przypadku czekanie na dziedzińcu na kolejną grupę, skończyłoby się chyba odmrożeniem stóp, więc zostawiliśmy to na inną okazję. Jeśli mieszkacie w pobliżu, gorąco zachęcam do odwiedzenia tego bajkowego miejsca.


12 thoughts on “Zamek w bajkowej krainie

  1. Pięknie tam , śliczne zdjęcia. Zgadzam się z tym iż trzeba korzystać z dnia i próbować zobaczyć jak najwięcej. Mieszkam w UK już od prawie 10 lat i ciągle coś zwiedzamy, w tym roku baczniej będę notować moje obserwacje. Czekam na kolejne Twoje wyprawy.

    Like

  2. Piękne zdjęcia! Narobiłaś mi apetytu, żeby się tam w końcu wybrać. Już od dawna myślimy z mężem o południowych Niemczech, ich przepięknych górach i zamkach 🙂
    Pozdrawiam serdecznie!
    Emilia C.

    Like

    1. Dziękuję:) My już od zeszłego roku wybieramy się do Bawarii zobaczyć zamek Neuschwanstein, mamy nadzieję, że jak zrobi się cieplej, to w końcu tam dotrzemy. Nigdy nie myślałam, że Niemcy są takie urokliwe!
      Pozdrawiam:)

      Like

Leave a comment